Archiwalna Strona Urząd Gminy Szczurowa - Klub Pojawian
Klub Pojawian

Skład Zarządu

 WŁADYSŁAWA NOWOSAD  Prezes
 JAN PAWULA  Wiceprezes
 IRENA MIKA  Wiceprezes
 ELŻBIETA KOZIOŁ  Sekretarz protokołowy
 KRYSTYNA PADŁO  Skarbnik
 MARIA CZERWONKA  Sekretarz finansowy
 ADAM PADŁO  Rada Gospodarcza
 ANDRZEJ KOZIOŁ  Rada Gospodarcza
 LEOPOLD NOWOSAD  Chorąży
 JAN ZBROJA  Chorąży
 URSZULA PAWULA  Chorąży

 

Pamiętnik Klubu Pojawian

Historia Pojawia (w języku angielskim) History of Pojawie

Historia Klubu

Między dwoma zespołami lasów, jadownickim od północy i radłowskim od wschodu w rozwidleniu rzek Wisły i Dunajca leży wieś Pojawie. Należy ona do gminy Szczurowa, województwa tarnowskiego.

Pierwsza wzmianka historyczna dotycząca Pojawia pochodzi z 1345 roku. Wtedy właśnie właściciel tych ziem, biskup krakowski Jan Grot, dał zezwolenie kmieciowi z Zaborowia -Bankowi na wykarczowanie lasu zwanego Łossosina i założenie tam nowej osady. Nowi osadnicy otrzymali zwolnienie od płacenia dziesięciny. Z biegiem czasu osada rozbudowywała się w kierunku Zaborowia. Karczowano wtedy wierzby - "iwy" i stąd wioskę nazwano najpierw "po-i-wie", które z biegiem lat przekształciło się w Pojawie.

Minęło wiele lat od pierwszej wzmianki historycznej zanim powstała wieś. Dokumenty wskazują, że dopiero na początku XVII wieku powstała wieś Pojawie oraz w tym samym czasie Rylowa, Brzezinki i Kwików, a nieco później Dołęga. Mieszkańcy osady w tych czasach trudnili się łowiectwem, bartnictwem i połowem ryb, a dopiero z biegiem lat ich głównym zajęciem stała się hodowla bydła i uprawa roli. Ubogie gleby nie zachęcały do szybkiej rozbudowy wsi a rozbiory i czasy pańszczyźniane nie sprzyjały rozwojowi.

Same początki tworzenia się osady, a później wsi nie są udokumentowane. W XVII-wiecznych źródłach historycznych odnajdujemy pewne dla nas interesujące wzmianki. Dzięki nim wiadomo, że w 1655 roku przez Pojawie i okolice przeszli Szwedzi, którzy pod Wojniczem oraz w okolicach Żabna i Odporyszowa stoczyli bitwy z wojskami koronnymi. Z kroniki parafii szczurowskiej przejętej w 1819 roku przez parafię w Zaborowie wynika, że w latach 1714-1715 Pojawie i całą okolicę nawiedziła wielka zaraza, której następna fala powróciła jeszcze w 1737 roku.

Pojawianie i Zaborowianie byli poddanymi biskupów krakowskich. Ich dola była lepsza od innych wsi, których mieszkańcy pracowali w dobrach królewskich czy szlacheckich. Sytuacja zmieniła siew 1772r. wraz z I rozbiorem Polski, kiedy wieś znalazła się pod panowaniem austriackim. Dobra kościelne zlikwidowano, a z nich utworzono tzw. fundusz religijny. Władze zobowiązały się do finansowania szkolnictwa i łożenia na cele charytatywne. Spisano wtedy chłopskie powinności w Pojawiu obiecując ulgi, ale na obietnicach się skończyło. Ciężary i świadczenia wzrosły trzykrotnie. Chłopi pisali skargi na swą dolę nie tylko do komisji cyrkułowej w Bochni, ale i do Cesarza. Obiecano im przejście na czynsz, a w rzeczywistości utrzymano i powiększono pańszczyznę.

Pojawie było od początku związanie integralnie z Zaborowiem, głównie poprzez wspólny kościół i szkołę. Trzeba przypomnieć, że pierwszymi pojawianami byli... zaborowianie, którzy za zezwoleniem biskupa karczowali lasy, łossosiny. Nadmienić należy, że właścicielka Zaborowia Teresa Radecka w 1835 roku ufundowała własnym kosztem kościół w Zaborowie, a w 1843 roku przy nim jednoklasową szkołę. W 1850 uczęszczało do niej 96 uczniów, a naukę prowadził proboszcz Paweł Ujejski i organista Paweł Sierosławski.

W 1846 roku podczas "rabacji chłopskiej" splądrowany został dwór w Zaborowie i Dołędze, a miejscowi chłopi wzięli aktywny udział w napadach na dwory. Ksiądz Ujejski w kronice kościoła zanotował: "19 lutego 1846 roku wybuchła rewolta wszczęta z podpuszczenia ludzi zlej woli z bardzo zgubnymi następstwami". Podczas rabacji syn właścicielki Dołęgi Teofil Pikuziński, został uprowadzony i zamordowany przez obcą gromadę chłopską. Pamięć o rabacji trwa do dziś w pieśni: "pamięłos ty panie rok styrdziesty sósty jak cię chłopy biły kijami w zapusty". Wypadki te rzuciły na długie lata cień na stosunki między dworem a wsią a także między wsią a plebanią. Trzeba dodać, że chłopi za spóźnienie, jakieś uchybienie. a nieraz i bez powodu byli chłostani. Razy, na rozkaz ekonoma, wymierzali sami sobie, a gdy ktoś z litości uderzał lekko, musiał za karę sam się położyć i wtedy bity chłostał tego co wymierzał mu karę.

Uwłaszczenie przyniosło niektórym kategoriom ludności chłopskiej ziemię, lecz los małorolnych i bezrolnych nie uległ poprawie. W 1871 roku za namową księdza F. Wolfa mieszkańcy Zaborowia, Kwikowa, Dołęgi i Pojawia rozpoczęli budowę szkoły ludowej w Zaborowie.

Od około 1875 roku na terenie Galicji zaczął się formować ruch chłopski. Byt to wyraz budzących się aspiracji politycznych. Ruch ten zwalczany przez biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę doprowadził w wielu regionach Galicji Zachodniej do ostrej walki z duchowieństwem. Nie wszyscy proboszczowie mogli zaakceptować usamodzielnienie się wsi, odczytując je jako zagrożenie dla "rzędu dusz" i moralności. Proboszcz Zaborowia J. Nikiel, mimo wewnętrznych oporów, znalazł płaszczyznę porozumienia z parafianami nie dając się wciągnąć do walki politycznej. Wieś małopolska, a więc i Pojawie z końca XIX wieku i na początku XX wieku była zdaniem historyków i etnografów - społecznością lokalną "zupełną" niemal w takim stopniu jak przed wiekami, tzn. zamkniętą w sobie, obejmującą wszystkie funkcje życia zbiorowego. Była ona wytworem pańszczyźniano-poddańczej struktury społeczeństwa feudalnego i nie znikła wraz z likwidacją tej formacji politycznej. Mimo przemian, jakie niósł czas utrzymywała się co najmniej do okresu I wojny światowej. Dominowała praca ręczna, konieczność liczenia się z pomocą sąsiada, naturalny charakter gospodarstwa chłopskiego, społeczny podział pracy w obrębie wsi (lokalne rzemiosło), mała ruchliwość mieszkańców wsi. Zwarta zabudowa ułatwiała kontakty ludności.

We wsi było kilku zamożniejszych gospodarzy "kmieci" i każdy z nich skupiał wkoło siebie pewną liczbę zależnych od nich małorolnych i bezrolnych. Bogaci zajmowali pierwsze miejsce w kościele, w gminie, w karczmie. Zagrodnicy starali się blisko nich sadowić, dalej byli komornicy, a parobcy stali się zupełnymi niewolnikami. Gospodarz nie stanął obok komornika w kościele, starał się nie siadać na tej samej ławce na weselu, nie prosił nigdy na kumotra, nie jadł z nim nawet, nie wziął go na wóz jadąc na jarmark lub do kościoła.

Społeczność wiejska stanowiąca zintegrowany system nie była pozbawiona wewnętrznych napięć i konfliktów. Zachodził konflikt interesów ekonomicznych i społeczno-klasowych na styku biedota wiejska-chłopi, a także chłopi-dwór. Konflikty wybuchały również między rodzinami, które niejednokrotnie doprowadzały do długotrwałych procesów sądowych, a urazy przechodzić mogły z pokolenia na pokolenie. Trzeba jednak powiedzieć, że wieś na zewnątrz występowała na ogół jako całość. Jako jednostka świadoma swoich celów.

Rodzina wiejska miała ustrój patriarchalny. Jego cechy to między innymi: silna władza ojca nad dziećmi, duża zależność ekonomiczna i intelektualna od rodziców, poddawanie się ich woli. W takiej rodzinie było ścisłe współżycie kilku generacji na płaszczyźnie spraw rodzinnych, pracy, odpoczynku w ramach tej samej zagrody i związanego z nią zaplecza gruntowego. Deprawująca siłą wielowiekowego ucisku społecznego ułatwiała powstanie w psychice chłopskiej poczucie poniżenia i małej wartości. Postawę chłopa wobec życia charakteryzuje realizm wynikający z codziennej obserwacji życia. Chłop nie ryzykuje, bo nauczony przykrym doświadczeniem bierze życie realnie, oblicza ściśle przy każdym nowym kroku wszelkie możliwe następstwa, jest przygotowany raczej na gorsze, niż na lepsze. Do ujemnych cech charakteru chłopa zaliczyć trzeba niski poziom wykształcenia, konserwatyzm oraz prymitywne instynkty choćby w życiu rodzinnym. Dodatnie cechy to poważny stosunek do życia, polegający na odpowiedzialności za jego sens i wartość, zdrowie moralne, wrodzona inteligencja (tzw. chłopski rozum), wytrwałość, nawet upór, wreszcie swoisty patriotyzm wyrażający się w biologicznym przywiązaniu do konkretnej ojcowizny.

Wieś zachowała wiele różnych starych zwyczajów i obrzędów związanych ze świętami dorocznymi czy weselami. Pełnowartościowym członkiem zbiorowości wiejskiej był jedynie posiadacz ziemi. Dążenie do zdobycia i utrzymania roli było motywem działania jednostki. By zdobyć ziemię chłop byt skłonny nawet do czasowego opuszczenia miejsca zamieszkania, do ryzyka nie leżącego w jego naturze. Powiększenie majątku wyrażającego się w ilości ziemi było formą awansu, pragnieniem zdobycia społecznej pozycji. Ziemia była warsztatem pracy rodziny chłopskiej, dawała jej utrzymanie, była najczęściej jedynym źródłem dochodu. Chłop miał skłonność do "poprzestawania na małym ale pewnym". Bardzo duży wpływ na chłopów miał Kościół, który poprzez codzienną pracę: kazania, spowiedź, praktykowanie obowiązków religijnych - wyrobić miał u chłopów odpowiednie cechy moralne jak: pobożność i gorliwość religijną, posłuszeństwo wobec ludzi a także pracowitość. Chłop z przełomu XVIII i XIX wieku był posłuszny tradycji i tradycyjnemu systemowi wartości, w którym na naczelnym miejscu były: rodzina i ziemia.

Druga połowa XIX wieku jest dla Pojawia i sąsiednich wiosek okresem ekonomicznie trudnym, pogłębionym wielkim przyrostem demograficznym. W ciągu pół wieku liczba ludności wzrosła o ponad 100%. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku Pojawie liczyło 505 mieszkańców rolników, 443 mórg roli, 83 mórg łąk, 112 mórg pastwisk i tylko 2 morgi lasów. W tym czasie Zaborów liczył 659 mieszkańców. Kwików razem z przysiółkiem Księże Kopacze 307, a Dolega 728. Rodziny były wielodzietne, a liczba dzieci dochodziła niekiedy do 12.

Ziemia na Pojawiu nie mogła wyżywić stale powiększającej się ilości mieszkańców. W tym to czasie stworzyły się możliwości migracji na roboty sezonowe w rolnictwie do Niemiec i innych krajów. W latach 80. ubiegłego wieku był to już masowy ruch emigracyjny. Wyjazdy "na saksy" były bardzo powszechne. W Niemczech robotnicy rolni pracowali na akord. Wyjeżdżali tam przedstawiciele najuboższych warstw, przeważnie bezrolni, jak również z rodzin wielodzietnych. Wyjazdy odbywały się grupowo pod wodzą doświadczonych przewodników. Prawie z każdej rodziny był ktoś na robotach w Niemczech. Pieniądze zarobione przeznaczano przeważnie na zakup ziemi, budowę i remonty domów lub na bieżące potrzeby. Migracja do Francji rozpoczęła się później. Rzadkie były przypadki pobytu Pojawian przed l wojną światową w tym kraju. By tam wyjechać, trzeba było przynajmniej przejść rekrutację w Brzesku lub Tarnowie. Byty to wyjazdy do rolnictwa i przemysłu. Wyjazdy te były dłuższe jak na sezon, a raczej na kilka lat. Wyjeżdżały rodziny lub młodzi ludzie. Pieniądze przesyłano dla rodziny, by ta kupowała ziemię lub budowała dom. Dużo ludzi wróciło do rodzinnej wsi, by po latach za pracę we Francji otrzymywać rentę, która zapewniała im na starość dostatnie życie.

Z Pojawia w okresie międzywojennym wyjechało do Francji 29 osób. Do rodzinnej wsi przed II wojną lub po jej zakończeniu powrócili: Siemienia Maria, Pytlik Józef, Pytlik Jan z żoną. Padło Paweł z żoną, Mizera Jan, Luba Maria, Mika Jan z żoną, Łucarz Franciszek z żoną, Pawlik Katarzyna i Burzawa Maria. Do USA wyjechali Mika Franciszek z żoną, Mika Walenty z żoną. Pozostali we Francji: Siemienia Michał, Padło Franciszek z żoną, Łucarz Józef z żoną Łucarz Władysław, Bąk Jan, Pawlik Anna, Czaja Rozalia, Czaja Zofia.

Pęd emigracyjny nie zatrzymał się na Niemczech czy Francji. Wyjeżdżano również do Danii i innych krajów "Odkrycie Ameryki" dla Pojawia nastąpiło w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Wtedy kilku Pojawian wyjechało do Chicago samotnie lub z rodzinami. Przyjmowali każdą pracę jaką im oferowano. Najczęściej była to praca na kolei. Z udokumentowanych źródeł wynika, że jednym z pierwszych emigrantów w Chicago był Paweł Majka, który tu w 1893 roku w Chicago ożenił się z pojawianką. Tu na ziemi chicagowskiej urodziło im się trzech synów, którzy pozostali, a on sam wraz z żoną powrócił na Pojawie i tam na początku wieku urodziły im się dwie córki. Za zarobione pieniądze wybudowali dom i zabudowania gospodarskie, kupili ziemię z rozparcelowanego folwarku, a gospodarza nazywano "Majka z folwarku".

Duża część rodziny pana Majki po II wojnie wyemigrowała do Chicago - innym wczesnym emigrantem z Pojawia byt Fela Jan "z Piosku", który przebywał w Chicago z żoną i powrócił w rodzinne strony. Tu również przebywa obecnie część jego rodziny. Pojawianami, którzy w końcu XIX lub na początku XX wieku przebywali w Chicago, a powrócili na Pojawie by tam gospodarować byli: Mika Jan, Mizera Marcin, Pytlik Jak, Rębacz Wawrzyniec, Mizera Jan, Wodka Stanisław, Mizera Katarzyna, Gulik Jan, Mika Paweł, Pawula Szczepan, Mika Jan II, Mika Michał. Bąk Szymon, Mika Jan-dragon, Mika Stanisław i Gacą Antoni. Wracający rodacy byli nie tylko bogatsi, ale również nastąpiła zmiana ich świadomości, stawali się bardziej samodzielni, niezależni, inaczej jak przedtem robili, mówili, wywierali dobry wpływ na swoich sąsiadów. W Chicago pozostało natomiast ponad 70 byłych mieszkańców wsi. Ludzie ci pracując i zarabiając w Chicago nie tylko myśleli o sobie ale i o rodakach w swojej wsi.

Pierwszym zalążkiem zbiorowej pomocy dla wsi była zbiórka pieniężna wśród byłych Parafian Zaborowia na potrzeby kościoła, za które zakupiono przybory liturgiczne. Jednym z pierwszych klubów powiatu brzeskiego w Chicago było "Towarzystwo Ratunkowe Pojawia i Zaborowia", które powstało w 1916 roku i istniało 9 lat. W tym czasie ze zgromadzonych środków wysłano na potrzeby najbiedniejszych $300 a na budowę cegielni $3000. W porozumieniu z klubami z Dołęgi i Kwikowa przystąpiono do zbiórki pieniężnej na zakupienie trzech dzwonów dla kościoła parafialnego w Zaborowie. Zebrano $800, które przesłano do proboszcza J. Nikla a ten wraz z komitetem parafialnym zakupił dzwony.

W 1925 roku Towarzystwo Ratunkowe Pojawia i Zaborowia zostało rozwiązane ze względu na różne nieporozumienia. Spory te dotyczyły sposobu rozdziału przesyłanej pomocy pomiędzy mieszkańców wsi. Samodzielny związek Pojawian powstał 19 czerwca 1925 roku. Otrzymał on nazwę "Towarzystwo Oświatowe Pojawia". Jego założycielami byli Jan Walczak, Wojciech Krzemarz, Walenty Mika, Kazimierz Miecek, Paweł Mika, Aniela Ptasińska. Celem towarzystwa była wzajemna pomoc w czasie choroby lub nieszczęściu. W razie śmierci członka wyznaczano 4 osoby do obsługi pogrzebowej oraz kupowano kwiaty.
Przed II wojną światową Towarzystwo przeznaczyło $300 na budowę domu ludowego. Jednak ze względu na różnicę zdań mieszkańców wioski, w którym miejscu we wsi ma zostać ten dom wybudowany, budowa nic została rozpoczęta przed wojną. Dolary włożone do sejfu w powiatowym mieście Brzesku przepadły w czasie II wojny światowej.

W 1938 roku Towarzystwo Oświatowe Pojawia zawiesiło swoją działalność, by wznowić ją 19 kwietnia 1941 roku. Na pierwszym posiedzeniu na stępuje zmiana nazwy Towarzystwa na "Klub Pojawian". Postanowiono też napisać nową konstytucję klubu. Na zebraniu obecnych było 25 osób a prezesem wybrano Franciszka Pucka. Celem klubu staje się wzajemna pomoc na wypadek choroby czy nieszczęścia jak również wsparcie finansowe potrzeb dla rodzinnej wioski. Urządzano pikniki, zabawy, bingo. Przynosiły one małe dochody. Za rok 1941 wyniosły one $223, w 1942 $311, by w 1945 wzrosnąć do $660. Rozchody w 1945 roku to zapomogi dla chorych członków $25, pogrzeby $50, urzędnicy $25, razem rozchód $242. Zebrania odbywały się co miesiąc np. w 1942 roku, które stają się też formą spotkań towarzyskich, służącą do zintegrowania byłych mieszkańców wioski, którzy nie mogli zapomnieć skąd się wywodzą, zwłaszcza, że znaleźli się w obcojęzycznej masie innych narodowości.

Pierwsza pomoc po II wojnie światowej następuje w 1946 roku, kiedy to przeznaczono na budowę kościoła w Zaborowie $250. W roku 1948 dla rodzinnej wioski Pojawie na budowę domu ludowego przesłano $500. Pieniądze te przechowywał Franciszek Pawula. Ponieważ w tym czasie nic wolno było mieć prywatnie dolarów Franciszek Pawula znalazł się w więzieniu. Dolarów jednak władzy nic oddał. W latach 1952-55 przeznaczono na budowę kościoła dalsze $250. Kiedy nastąpiła odwilż polityczna w Polsce w 1958 roku nastąpiło zintensyfikowanie pomocy klubu dla rodzinnej wioski oraz na budujący się kościół parafialny w Zaborowie.

W sumie na cele religijne w latach 1958-1994 przekazano $7700 na kościoły i kaplice $2000. W 1958 roku klub postanowił pomóc wiosce w budowie szkoły. Z uwagi jednak na duży ubytek ludności Pojawia spowodowany migracją do miast oraz USA, zamiast budować szkoły wybudowano dom ludowy a później dobudowano do niego salę wraz ze sceną, gdzie odbywają się występy artystyczne zespołu "Pojawianie" z kapelą ludową. Przede wszystkim sala służy jako miejsce zebrań miejscowej ludności. Tu odbywają się zabawy wiejskie i wesela. Korzystają z niej nie tylko mieszkańcy Pojawia, ale i okolicznych wsi. W domu ludowym mieszczą się też dwa sklepy, kawiarnia, sala do gier sportowych, ping-pong, brydż, szachy itp. Klub nie zapomniał i o ochotniczej straży pożarnej we wsi. Na remont remizy, zakup samochodu, czy mundurów przeznaczono $3090. W sumie w latach 1946-1994 na cele charytatywne przeznaczono $47.122 (oprócz wydatków bieżących na działalność klubu).

Klub Pojawian podobnie jak inne kluby przekazał na zakup i wyposażenie siedziby Związku Klubów Polskich $6150. Działalnością klubu kierowali prezesi, a pomagali im wiceprezesi, skarbnicy, a wszystko spisywali sekretarze protokołowi. Najdłużej panującym prezesem klubu był Franciszek Pucek, który zarządzał nim w latach 1941 -1963. W okresie tym rozpoczęto budowę domu ludowego, przeprowadzono elektryfikację wsi i zbudowano kościół w Zaborowiu. Podczas jego prezesowania w klubie przesłano na budowę kościoła w Zaborowiu $1000, na elektryfikację wsi $500 oraz na budowę domu ludowego $5950: razem $7472. Trzeba nadmienić, że donacje nie pochodziły tylko ze środków zgromadzonych przez klub, ale również ze składek członków klubu i innych byłych mieszkańców Pojawia. Oni właśnie z własnej kieszeni wydali $3580 (nienależący do klubu $213). Donacje były różne i tak Franciszek Pucek złożył donację w wysokości $200. Antoni i Aniela Ptasińsk $200, Paweł Mika $275, Jan i Zofia Pawlik $200, Kazimierz Mucek $110, Władysław i Rozalia Majka $160, Ludwik i Helena Nowak $237, Władysław i Maria Sobota $180, Tomasz i Anna Pawula $263, Franciszek i Maria Kozioł $130. Józef i Zofia Wrzępski $105, Stanisław Czają $100. Józef i Zofia Mika $100. Donacji poniżej $100 nie uwzględniono.

Za czasów drugiego prezesa Władysława Majki, który kierował klubem w latach 1964-1969 wysłano mniejszą już kwotę, bo tylko $2300 z przeznaczeniem na dokończenie budowy domu ludowego $150 i $800 na malowanie i ogrodzenie kościoła w Zaborowie.

Następnym prezesem w latach 1970-1980 był Jan Rębacz. W czasie jego kadencji suma pomocy klubu dla rodzinnej wsi oraz kościoła w Zaborowiu wyniosła $8900. Pieniądze przeznaczono na: Dom Ludowy w Pojawiu $1550, Ochotniczą Straż Pożarną - $ 1950, plebanię i kościół w Zaborowiu $4150 oraz oświetlenie ulicy $1000. Tylko dwa lata prezesem był Stanisław Pawula tj. w latach 1984-1985, a środki finansowe przesłane do Pojawia. Zaborowiu i innych parafii oraz ZKP w Chicago wyniosły $5240, a więc średnio rocznie są najwyższe $2600. W tym czasie przekazano dla parafii Zaborów - $700, innych parafii $1500, biednych na Pojawiu $400 rozpoczęto budowę sali przy Domu Ludowym - $1890 oraz przeznaczono na wyposażenie budynku dla ZKP - $750.

Doskonale tę zaszczytną funkcję sprawuje obecny prezes Klubu Pojawian - Edward Mika. Kierował klubem w latach 1981-1983, a następnie po dwuletniej przerwie, od 1986 do chwili obecnej. W tym czasie ogólna kwota pomocy przesłanej do Polski i przekazanej dla ZKP wyniosła $23.210. W kraju pieniądze przeznaczono na budowę sali przy Domu Ludowym w Pojawiu - $10.620, na sfinansowanie budowy gazociągu - $2000, zakup karawanu - $1800, Ochotnicza Straż Pożarna otrzymała - $1100, na kościół w Zaborowiu $1100 oraz na ZKP w Chicago $5400.

Trzeba powiedzieć, że oprócz prezesów, którzy kierowali klubem byli i są inni ludzie może mniej widoczni na zewnątrz, ale którzy przez wiele lat poświęcali czas na pracę dla klubu, na organizację pikników, zabaw czy binga. Byli też wieloletnimi wiceprezesami. skarbnikami czy sekretarzami protokółowymi lub zwykłymi członkami, którzy przez własny udział w imprezach, przyciąganie do klubu nowych członków, współudział w różnych pracach, powodowali, że imprezy przynosiły dochody. Trudno tu wymienić wszystkich po nazwisku, którzy brali udział w pracy klubu. Byłaby to długa lista, a wymieniając kilku można uczynić komuś krzywdę nie wymieniając jego. Dlatego poprzestajemy na wykazie prezesów i ich dokonań w okresie kadencji.

Osobnym tematem są losy Pojawia i jego mieszkańców w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu. W wrześniu 1939 roku przez wieś przeszło wielu ludzi uciekających przed Niemcami. Również polskie wojsko wycofywało się tędy przed nacierającymi wojskami niemieckimi, kopało stanowiska oporu na skraju lasu jadownickiego. Ale szybkie postępy wojsk hitlerowskich uniemożliwiły opór. Dużą bitwę stoczono w Biskupicach Radłowskich w pobliżu Dunajca. Zginęło tam wielu żołnierzy a wieś została częściowo spalona. Przez Pojawie przeszli również uciekinierzy z zachodu Polski, którzy po zajęciu terenów wschodnich przez armię rosyjską wracali do swych domów. Pojawianie wspomagali ich żywnością i umożliwiali nocleg. Wojska niemieckie w czasie ataku na Polskę w 1939 roku nie przechodziły przez Pojawie. W listopadzie 1939 roku, kiedy już zakończyły się walki, a Polska pogrążyła się w mrokach okupacji do Pojawia zaczęli wracać ocaleni na froncie żołnierze. Zdawało się, że w Pojawiu, w tym zapomnianym zakątku świata, życie będzie się toczyć utartym trybem. Ponieważ wieś znajduje się w pobliżu lasów, wielu posiadało broń. Kiedy przyszli Niemcy nikt nie pomyślał o tym, by ją oddać nowym władzom. Wtedy to 14 listopada 1939 roku wczesnym rankiem Niemcy otoczyli wieś. Mieszkańcy byli przerażeni, ale nikt nie spodziewał się najgorszego. W każdym domu przeprowadzono dokładne rewizje. Żandarmi mieli listę mieszkańców jak i tych, których przeznaczono na śmierć. Jan Mizera, który pracował na polu, koło radłowskiego lasu, został zastrzelony, zabrano Jana Mikę - sołtysa, Józefa Golonkę, Franciszka Rębacza, Pawła Wójcika. Zostali oni przewiezieni do więzienia w Tarnowie i rozstrzelani w Koszycach Małych koło Tarnowa. Dopiero po pewnym czasie ludzie dowiedzieli się, kto sprowadził Niemców do wsi. Kapusiem był pochodzący gdzieś z terenów wschodnich granatowy policjant. Od początku okupacji współpracował z tarnowskim gestapo. Długo jeszcze wysługiwał się Niemcom, gdyż dopiero w 1943 roku partyzanci wykonali na nim wyrok śmierci. W czasie okupacji zginął również Mika Władysław, który nie wrócił z frontu w 1939 roku. Od początku wojny okupant rozpoczął wywózkę młodych ludzi na roboty do Niemiec, głównie do prac na roli. Na roboty wywieziono ponad 50 mieszkańców wsi. Po wojnie część wracała na wieś inni pozostali na Zachodzie. Nie powróciła Zofia Płonka, która zginęła od bomby w czasie nalotów alianckich. Pozostałych we wsi młodych ludzi w czasie wojny wywożono codziennie do prac ziemnych "okopów", które były robione głównie obok rzeki Dunajca.

Na Pojawiu w czasie okupacji działała partyzantka, głównie "bataliony chłopskie", a część z nich ubezpieczała lądowisko dla samolotu brytyjskiego, który lądował na łąkach koło wsi Śmietana i zabrał rozebrany pocisk V-2. Ubezpieczali drogę, która prowadziła do Śmietany na Pojawiu i dalej na Zaborów. W styczniu 1945 roku ostatnie grupy wojska niemieckiego uciekały na czołgach i wozach opancerzonych przez Pojawie i tu zatrzymali się na kilka dni. Większych strat nie wyrządzili, gdyż były to oddziały frontowe.

Po wojnie nastąpiła radość z wyzwolenia. Do wsi wkroczyły na krótko wojska rosyjskie, a na łąkach za lasem radłowskim było ich lotnisko, ale nikt wtedy nie myślał o polityce - zresztą ludzie się na niej nie znali - wszyscy się cieszyli, że wreszcie mogą wyjść na drogi, pola, do sąsiednich wiosek bez obaw o swoje życie. Nastąpiły duże zmiany na wsi, wszyscy chcieli się uczyć, a ci, co nie mieli 7 klas kończyli szkoły wieczorowe. Młodzież poszła do szkół średnich i na studia. Panował zapał i nadzieja na lepszą przyszłość.

Do 1960 roku siedem osób z Pojawia ukończyło studia. Był wśród nich architekt, lekarz, prawnik, artysta malarz i trzech ekonomistów. Biedni gospodarze wyjeżdżają na ziemie zachodnie i tam otrzymują ziemię, są to: Rejczyk Walenty, Płonka Jakub, Rejczyk Józef, Boksa Franciszek, Baran Michał, Antosz Franciszek i inni. Przyglądając się wtedy wsi pod względem demograficznym, widzimy, że z roczników 1934-1938, w sumie ponad 60 osób, nikt nie został na wsi, każdy szukał zatrudnienia poza rolnictwem. Dochodziła do tego emigracja do USA z lat 1958-70, kiedy to wyjechało z Pojawia do Chicago i okolic wiele rodzin, w sumie ponad 60 osób. Większość z nich wstąpiła do "Klubu Pojawian" i przez wiele lat w nim pracowało a część nadal jest czynna.
 
Następna fala emigracji to lala 70 - 90. W tym czasie liczba Pojawian w Chicago znacznie się powiększyła o młodych mieszkańców, których rodziny ściągały lub żenili się z Pojawiankami, które specjalnie przyjeżdżały, aby stąd mieć męża, gdyż było to wtedy pewne małżeństwo. Masowy ruch emigracyjny z Pojawia do USA po 1958 roku i w latach 80-tych spowodował, że w 1995 roku liczba członków rodzin wywodzących się z Pojawia a mieszkających w USA głównie w rejonie chicagowskim wyniosła 335 osób, podczas gdy Pojawie ma 437 mieszkańców. Na wsi starzy ludzie wymierali, mieszkańców ubywało, domy po tych, co wyjechali do USA stały puste, podobnie po tych, co wyjechali do miasta, a rodzice zmarli. Przyrost ludności nastąpił dopiero w latach 90-tych, kiedy to w mieście zabrakło pracy i mieszkań, nie tylko dla ludzi ze wsi, ale i z miasta, kiedy bramy USA zostały zamknięte dla nowych emigrantów z Polski z uwagi na zmianę ustroju w naszym kraju na demokratyczny Obecnie młode małżeństwa kupują stojące puste domy na Pojawiu zasiedlają je i tam gospodarzą. Również wzrasta liczba dzieci. Mało jest małżeństw, które mają dwoje dzieci, raczej przeważnie troje i więcej tak, że nie grozi wiosce wyludnienie. Przyrost naturalny na Pojawiu byłby większy, gdyby nie polityka gospodyń, które wysłały swoje córki do szkół do miast, do lżejszej pracy, a na wsi i zostali tylko mężczyźni. Efekt tego jest taki, że obecnie jest 16 kawalerów w wieku 33-35 lal, a nie ma dziewczyn, z którymi mogliby się żenić. Nie ma dziewczyn ani na Pojawiu, a ni w całej parafii i wielu kawalerów nie znalazło sobie towarzyszki życia.
Nie pójdą też na wieś mieszkańcy miast chociażby swój rodowód wywodzili ze wsi.

Osobny rozdział należałoby poświęcić wakacjuszom z Pojawia, którzy zostali zaproszeni przez, rodziny do Chicago. Wyjeżdżali oni szczególnie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Na 120 domów, które liczy obecnie Pojawie właściciele 51 z nich byli w Chicago, gdzie zarobili dolary, które pozwoliły im na wybudowanie 39 nowych domów wraz z zabudowaniami gospodarskimi, zakupili kosiarki i inne maszyny rolnicze, wielu z nich kupiło też samochody osobowe. Pozwoliło to stać się wsi zamożną, a pomoc klubu naocznie pokazuje jadącemu przez wieś turyście wszystkie osiągnięcia. Mamy dom ludowy wraz z salą widowiskową, nowoczesną remizę strażacką, samochód strażacki, karawan, doprowadzony gaz i wszystko to w dużej mierze dzięki pomocy rodaków z Chicago. Dlatego członkowie klubu jadąc na wakacje do rodzinnej wioski są uroczyście przyjmowani przez samorząd wiejski, który ma nadzieję, że klub nie skończył jeszcze pomocy dla wsi, że jeszcze wiele dolarów przyśle na jej potrzeby.

Opracował: Jan Mizera
rodem z Pojawia /1995r./

 

Galeria zdjęć

 

Archiwalna Strona